Autor: Heretic
1/3
Legowisko bestii
Do portu Kucereus Base przybył statek powietrzny. Z pokładu wyszła szóstka z gildii Aniołów Śmierci: Jenova - złotowłosa elfka - przywódczyni gildii, Rion - mroczny elf, jeden z kapitanów oddziału, łucznik i tancerz ostrzy, Verdish siostra Riona, czarodziejka, Adelaide narzeczona Riona i Coronius - ludzie zajmujący się uzdrawianiem ran odniesionych w bitwie oraz Melodia elfka będąca magiem bitewnym walcząca żywiołem wody.
Wokół panowała cisza i pustka. Kontynent Gracji nigdy nie cieszył się zbyt dużą popularnością, jednak Jenova i jej kompanii mieli nadzieję, że spotkają tu kogoś, kto pomoże im znaleźć właściwą drogę do kryjówki bestii odpowiedzialnej za liczne zaginięcia podróżników i zaginionych w gęstej mgle wędrowców. Postanowili się rozdzielić i poszukać jakichkolwiek śladów życia. Podzielili się więc na trzy grupy. Jenova i Melodia poszły przeszukać region niedaleko portalu do Aerial Kleft, Coronius i Verdish wyruszyli na niższe piętro, Rion natomiast udał się w stronę przeciwną od portalu do którego poszła Jenova, za nim ruszyła Adelaide.
Przeszukując tak wszystkie zakamarki, Rion i Adelaide dyskutowali przy tym o planach na przyszłość, jednakim dalej wędrowali tym większą pustkę spostrzegali. Zatrzymali się więc na chwilkę rozmyślając co będzie jeśli nikogo tutaj nie zastaną.
Jednak ciszę przerwały nawoływania Verdish. Ruszyli więc szybko wyżej. Okazało się że znaleźli oni statek wraz z jego kapitanem - małym siwobrodym krasnoludem o imieniu Merist. Gdy już wszyscy zebrali się na pokładzie karzeł zaprosił bohaterów na posiłek i w międzyczasie opowiedział o legowisku potwora, z którego jeszcze nikt nie wrócił żywy. Bestia nazywana była Tiatem i zamieszkiwała niejaki Seed of Destruction.
Jenova postanowiła nie tracić czasu, poderwała się z miejsca i zapytała krótko czy krasnolud pomoże dostać się jej i towarzyszom do tej lokacji, gdyż jest to nie cierpiąca zwłoki sprawa do załatwienia. Merist początkowo kategorycznie odmawiał, chcąc oszczędzić siebie i ich przed śmiercią. Jednak widząc, że ani elfka ani jej kompani nie mają zamiaru zrezygnować z tej niebezpiecznej wyprawy, ostatecznie zgodził się.
Po kilku minutach, statek powietrzny był gotowy do lotu, załoga zajęła miejsca i wystartowali z dużą prędkością w kłębiące się chmury. Okręt objął kierunek zachodni, minął Aerial Kleft a następnie wzbił się wyżej. Im dalej się przemieszczali tym mocniej niebo czerwieniało, pojawił się również zapach siarki. Panowała cisza, która nie podobała się Rionowi, pozostali bowiem nie zwracali uwagi na to co działo się wokół, byli zajęci rozmową. Rion wyczuwał w pobliżu coś złego. Ścisnął w dłoni łuk, jednocześnie sięgając drugą ręką do kołczanu. Rozejrzał się badawczo wokół. Nagle usłyszał przeraźliwy skrzek, szybko spojrzał w górę, zobaczył dziwnego stwora przypominającego ogromne ptaszysko. Mroczny krzyknął ostrzegawczo do kompanów. Nie tracąc czasu aż przygotują się oni do walki szybko naciągnął strzałę na cięciwe łuku, kierując ją w serce mutanta. Wystrzelił. Stwór zawył głośno jednak nadal nie zmieniał kierunku lotu prąc prosto na pokład. Elf chwycił kolejną strzałę, tym razem wycelowaną w głowę potwora, puścił cięciwe, strzała świsnęła i wbiła się głęboko w czaszke mutanta. Ten zawisnął na chwilę w powietrzu, zaczął tracić wysokość, pikując z coraz większą siłą w końcu z impetem uderzył o pokład statku roztrzaskując podłogę.
-Cholera! - krzyknął Merist - cholera, mój statek!!! Zapchlone ptaszysko! Wiedziałem, że to się tak skończy! Wracajmy Jenovo, proszę wracajmy do Kucereus Base!
-Nie, Merist - odpowiedziała spokojnie Jenova - musimy dotrzeć do Seed of Destruction, żaden stwór nas nie powstrzyma, choćby miało ich być nawet milion...
Krasnolud spojrzał na Riona, spokojnie zrzucającego martwego mutanta przez burtę w otchłań, potem na pozostałych w wkońcu i na Jenove. Bezradnie machnął ręką, westchnął i skierował statek na Seed of Destruction.